Pijam głównie czarne herbaty parzone na sposób Ludowo-Demokratyczny - tak to nazywam, nauczył mnie konsul ChRL-D jak byłem jeszcze smarkaczem. Nigdy nie budzę herbat, nawet Bi Hong Cha która jest ciasno zwijana. Niektóre przepłukuję zimną(!) wodą żeby pozbyć się pyłu herbacianego, ale klasycznego "budzenia" nigdy nie robię.
Inna sprawa, że parzę swoje herbaty bardzo długo w małej ilości stosunkowo chłodnej wody jak na czarną herbatę (okolice 80-90 stopni) i wsypuję liście do wody, a nie je zalewam. Więc cały proces przebiega u mnie zazwyczaj inaczej niż ten typowo-tradycyjny i budzenie jest średnio potrzebne.
Wg mnie, poza sezonowanymi albo drobnymi herbatami z których płucze się kurz/zanieczyszczenia budzenie ma sens w ceremoniach herbacianych. Jako część tychże. Inaczej to jak pisałeś w blogu - bezmyślne małpowanie którego się nie rozumie. To tak jakby robiąc sobie matchę do wieczornej książki kręcić czarką tylko dlatego, że się tak robi podczas ceremonii. Bezsens.
Inna sprawa, że parzę swoje herbaty bardzo długo w małej ilości stosunkowo chłodnej wody jak na czarną herbatę (okolice 80-90 stopni) i wsypuję liście do wody, a nie je zalewam. Więc cały proces przebiega u mnie zazwyczaj inaczej niż ten typowo-tradycyjny i budzenie jest średnio potrzebne.
Wg mnie, poza sezonowanymi albo drobnymi herbatami z których płucze się kurz/zanieczyszczenia budzenie ma sens w ceremoniach herbacianych. Jako część tychże. Inaczej to jak pisałeś w blogu - bezmyślne małpowanie którego się nie rozumie. To tak jakby robiąc sobie matchę do wieczornej książki kręcić czarką tylko dlatego, że się tak robi podczas ceremonii. Bezsens.