Herbata półfermentowana (oolong)

Started by Cajnik, 26 August, 2009, 19:31:18 PM

Previous topic - Next topic

Cajnik

Poniewaz sa to ciekawe herbaty, z ktorymi od niedawna mam okazje sie delektowac, ciekawi mnie czy bardziej wolicie te bardziej czy mniej fermentowane? Ktore gatunki herbat bardziej polecacie - chinskie czy tajwanskie?

white monkey

nie robię podziału na chińskie czy tajwańskie, bo są dla mnie bardzo podobne. nie różnią się tak drastycznie jak zielone chińskie i japońskie między sobą ;) podział można zrobić na mniej i bardziej fermentowane.. polecam da hong pao (kwiatowy aromat, lekko skręcone liście, należy do tych bardziej fermentowanych)  i tie guan yin. ciekawy też jest milk oolong.

tiaotiao

Polecam każdemu.

Nie rozumiem zachwytu tie guan yin. Miliony ludzi to pije, to pewnie coś w tym jest. Ja piłem już wiele, bo mam znajomego fanatyka, który wiedząc że lubię herbatę coraz to zaskakiwał mnie "jeszcze lepszą" wierząc, że w końcu polubię. Zostałem z kilkudziesięcioma torebkami, jakie dał mi w prezencie. Leżą w lodówce do teraz...

Taiwańskie różnią się BARDZO. Mają tam dwie odmiany, obydwie próbują walczyć, ale nie dorastają do pięt tym kontynentalnym.

Guangdong ma swoją wulung, nie piłem jej zbyt dużo a do tego te, które piłem nie były wysokiej klasy. To się nie wypowiadam.

No i samo serce wulung, czyli prowincja fujian.
Nan an wulung.
Stąd jest tie guan yin, stąd są różne dziwactwa, których smakowanie jest wielką przygodą. Czujesz, że to qing cha, że to wulung, ale dodatkowe, nieznane smaki zaskakują, czasem nawet pozytywnie.

Ming bei wulung:
To te słynne 60 km kwadratowych najkorzystniejszych warónków do uprawy tej herbaty. To stąd jest da hong pao. W okolicach rośnie ta sama herbata, ale już nie najlepsza, jest nazywana herbatą gór zewnętrznych (waishan cha).
Stąd polecam najlepszy według mnie napój na świecie, czyli rou gui. Bardzo się zmienia w trakcie parzenia, od pierwszego do ...nastego zalania. I jest niesłychanie przewidywalny, jeżeli pozna się już lepiej dokładnie ten jeden gatunek, z tej góry, z tej fabryki, z tego roku. Bo rou gui różnią się pomiędzy sobą bardzo. Ale jak się kupi kilkadziesiąt gram i się ją popije w kilka wieczorów, to można ją świetnie wyczuć, wczuć się w nią, w każde parzenie i naprawiać jej błędy. Wiesz, że od trzeciego zalania przyjdzie delikatna cierpkość z tyłu języka a nie lubisz tego (oczywiście) to próbujesz - przytrzymać dłużej, krócej, zamieszać, zbełtać, zalać cieplejszą wodą, chłodniejszą, odczekać.... Po kilkunastu wieczorach opracowujesz instrukcję obsługi. To jak mieć pilota do herbaty, wydobywając dokładnie to, co chcesz. Żadna inna herbata, jaką piłem nie daje takiego wachlarza możliwości. Taką samą torebeczkę można samym parzeniem uczynić słodką, cierpką, gorzką lub nawet nieco śliwkową (chende weida - ja nie przepadam). W zależności od upodobań.

:)

Wszystkie wuyishande wulung są takie, ale rou gui jest wybitna! Z innych polecam qilan (ale musi być droga; tanie qilan są wybitnie niesmaczne), shuixian - też potrafi zaskoczyć, zwłaszcza te, które mają bardzo nieprzyjemny, gorzko-cierpki smak, a są mistrzyniami w wyciąganiu słodkiego smaku z twojej własnej śliny.

Przygoda. Na tym polega picie herbaty wulung.

Pozdrawiam

tt

mariusz

Miło jest zobaczyć takie interesujące posty.. O Rou Gui wiele słyszałem dobrego, jednak tylko słyszałem gdyż nie dane było mi jej dostać. Ti Guan Yin za to ma obecnie tak wiele obliczy, że trudno do niedawna było dociec - które są prawdziwsze.

Prawdziwy Ti Guan Yin jest mocno fermentowany, i bardziej jest właśnie zbliżony do Da Hong Pao, niż do lekko fermentowanych kwiatowych oolongów.
Podobno nie robi się go już tak od lat czterdziestu. Z reguły piszą o Ti Guan Yinie różne rzeczy - zwłaszcza o stopniu fermentacji, choć przeciętnie podaje się 50-60% stopień, zapanowała moda na świecie na lekkie Ti Guan Yin, bardzo kwiatowe i aksamitne w smaku.

Herbata która najbardziej mnie zaskoczyła z oolongów to jednak Bai Ji Guan.