Japoński oolong

Started by Narquelie, 11 February, 2014, 21:39:05 PM

Previous topic - Next topic

Narquelie

Mieliśmy dziś okazję w herbaciarni skosztować japońskiego oolonga z Miyazaki (wyspa Kiusiu) o nazwie Kuchinashi (oznacza to gardenię po japońsku, którą nawet pięknie widać na opakowaniu):



Liście przed parzeniem bardziej przypominają herbatę zieloną. Zapach określamy jako lekko kwiatowy, jednak wciąż bardziej zbliżony do herbaty zielonej, szczególnie kamairicha (co zrozumiałe, gdyż oolong ten jest robiony tą samą metodą co wspomniana herbata).



Postanawiamy zaparzyć ją wodą o temperaturze ok. 90 st. przez 15 sekund z wcześniejszym budzeniem  :)



Po pierwszym parzeniu możemy się przekonać, że to faktycznie bezsprzecznie oolong. Przypomina nam najbardziej tie guan yin, w aromacie jest bardzo kwiatowy. Niestety jest również cierpki, dlatego kolejne parzenia robimy już w niższej temperaturze.



Seria krótkich parzeń w niższej temperaturze (ok. 80 st.) na szczęście eliminuje z niego większość cierpkości i wydobywa więcej kwiatowych tonów.

Na pewno jest to herbaciana ciekawostka warta spróbowania :)

W niniejszym poście wystąpili (poza herbatą):
Konrad (odpowiedzialny za dostarczenie herbaty, jej degustację oraz uwagi)
Monia- (odpowiedzialna za oprawę zdjęciową, degustację herbaty oraz uwagi)
Aga- (odpowiedzialna za napisanie tego posta oraz degustację herbaty i swoje trzy grosze)

Nandariel

Bardzo fajny ten post w formie sprawozdania.
Ja sam nie miałem nigdy okazji skosztować herbaty oolong. Dopiero wtajemniczam się w świat herbaty.
Mam pytanie - co oznacza sformułowanie "Postanawiamy zaparzyć ją wodą o temperaturze ok. 90 st. przez 15 sekund z wcześniejszym budzeniem" a dokładnie chodzi mi o samo słówko budzenie. Co przez to miałaś na myśli? :)

Narquelie

Budzenie herbaty to takie ładne i poetyckie określenie przelania liści herbaty wodą przed pierwszym parzeniem. O co chodzi konkretnie: przed parzeniem zalewamy liście wodą o takiej temperaturze, w jakiej normalnie mamy zamiar ją parzyć, ale trwa to tylko kilka sekund. Powstały napar po prostu wylewamy. Tą procedurę stosuje się przeważnie w przypadku herbat oolong. Ich liście są zwykle dość mocno zwinięte i "budzenie" ma na celu nieznaczne otworzenie ich przed parzeniem. Dzięki temu napar staje się bardziej aromatyczny. Nie jest to coś koniecznego. Można zrobić po prostu dłuższe pierwsze parzenie. Co kto woli, są zwolennicy budzenia herbaty i są osoby, którym żal jest wylewać to kilkusekundowe zaparzenie do zlewu  :P

Możesz się z tym spotkać również przy innych herbatach. Przykładowo przy herbatach typu pu-erh, jednak w ich wypadku jest to raczej "przepłukiwanie" niż "budzenie" i służy oczyszczeniu herbaty.

Nandariel

Ciekawy sposób, nie pomyślał bym, że chodzi o coś takiego. Dowodzi to temu jak mało wiem o herbacie i ile muszę się jeszcze o niej nauczyć. Dzięki ;)