Chińskie herbaty a polityka

Started by mariusz, 12 August, 2009, 21:26:05 PM

Previous topic - Next topic

mariusz

Temat ciekawy, aczkolwiek zawsze wywołuje on burzę i jest dosyć kontrowersyjny. Dlaczego w imię poprawności i walki z prawami człowieka w Chinach miałbym rezygnować z chińskich herbat? A może jednak warto?

Lenwe Tasartir

Pomysł moim zdaniem równie wspaniały, jak bojkot jakichkolwiek innych chińskich produktów - rezultat takich działań jest widoczny głównie dla ludzi, którym chcemy "pomóc", a nie sądzę, by szczególnie ruszało to władzę.

Czy chińska herbata jest czemuś winna? Jak wyglądałoby życie ludzi pracujących przy niej, bez niej?

Odbiegając: polecam Manufactured Landscapes, powinno na Alterkinie być dostępne.

Tymah

Zawsze można kupować - przynajmniej od czasu do czasu - chińskie herbaty markowane znakiem Fair Trade.

Lenwe Tasartir


Tymah

Na pewno są w ofercie większości sklepów ze zdrową żywnością/ekologicznych. Problem z nimi jest taki, że jedyne ich oznaczenie to "biała","czerwona","czarna" itd. Przynajmniej ja takie widziałem. Żadnego miłośnika herbaty nie mogą więc zadowolić, niestety.

Digoxin

Żaden terror nie skłoni mnie do rezygnacji z picia chińskich specjałów. Nie mam na to wpływu, mam natomiast wpływ na odczucia moich kubków smakowych.
Zawsze można też zwiększyć udział japońskich ;)
"Zielonoherbatyzm drogą do wyższej fazy przemian"

Wilk

Istnieje cała masa innych państw, z któych można sprowadzać herbaty: Indie, Sri Lanka, Nepal, Kenia, Tanzania, Indonezja, Japonia itd. Argument o odbieraniu pracy wcale nie jest dobry, bo to samonapędzające się koło: jeśli konsumenci stolerują kupowanie produktu wyprodukowanego z naruszeniem praw człowieka, to eksperymentuje się z dalszym obniżaniem standardów, zeby jeszcze bardziej obniżyć koszta. Bojkoty konsumenckie nieraz doprowadzały niektóre firmy do przynajmniej minimalnego poprawiania standardów (rzadko w dużym stopniu, rzadko na dłużej, ale zawsze coś).

A jeśli ktos uważa, że chińskie specjały nie mają równych, to widocznie czas, by sięgnął po Dar Jeeling lub Assam :)

mariusz

Pewnych smaków nie jesteś w stanie zastąpić innymi. Jeśli je lubisz, postawa protestu ze względów politycznych może być bardzo trudna. Tym bardziej że trzeba się zawsze zapytać jakie będą owoce protestu.

Walka w imię idei, musi być zgodna z samym sobą, wtedy ma sens taka postawa - jeśli jednak ktoś inny odnosi na tym samym korzyści - dobrze jest znać intencje tego kto tym kieruje.

Wilk

Tak, ale z drugiej storny założenie, że "to jest smak dobry i już" blokuje przed poszukiwaniem nowych smaków - a w przypadku herbat można odkryć naprawdę wiele.

Osobną sprawą jest to, że unikanie chińskich herbat z przyczyn moralnych to nie kwestie "polityki". Prawa człowieka dotyczą każdego, bez względu na to, jakie poglądy wyznaje. Gdyby jakiś produkt (dowolny, np. odzież) był wytwarzany w Polsce w taki sposób, w jaki funkcjonuje to w większości chińskich fabryk, to producent byłby po ujawnieniu sprawy przegrany. Nie widzę powodu do różnicowania tego na podstawie obszaru geograficznego, w którym rzecz się dzieje tylko dlatego, że coś jest "gdzieś daleko".

Jeśli jednak komuś zależy na chińskich herbatach z ściśle smakowych względów, to również u nich jest trochę producentów fairtradowych - choćby Qi (w Polsce sypana zdarza się rzadko, ale nawet wersje saszetkowe są bardzo dobre).

kuusokuzeshiki

Dyskutując o prawach człowieka, chciałbym zaproponować bliższe zapoznanie się z tematem, tak aby nie powielać zasłyszanych i powielanych mitów, ani nie zamykać się w egocentrycznym (a także europocentrycznym) sposobie postrzegania. Geneza praw człowieka jest ściśle powiązana z dorobkiem filozofii europejskiej. Wynika ona po części z myśli liberalistycznej, która w szczególności rozwijała się na wyspach brytyjskich. Europejska mentalność społeczna niemal zawsze kształtowała się w oparciu o "ja" - posiadała więc cechy indywidualizmu. Indywidualistyczne kręgi kulturowe kładą nacisk właśnie na prawa osobiste; prawo do tego, prawo do tamtego. Tutaj jako ciekawostka nadmienię, że do bodajże XIXw. (ale pamięć mnie zawodzi, więc proszę mnie nie cytować) wszystkie koncepcje praw człowieka, niewolnictwo i nierówności klasowe traktowały jako coś normalnego, coś czym my obecnie jednak wzgardzamy. Kryzysem indywidualizmu była natomiast II wojna światowa, na co zwrócili uwagę i politycy (przyspieszona integracja europejska poprzez wspólnoty i traktaty) jak i filozofowie (krytyka neomarksistowska, szkoła frankfurcka).
W przeciwieństwie do naszego światopoglądu, w azjatyckim kręgu kulturowym (no może nie w całej Azji) ważniejszą rolę odgrywa kolektywizm i poczucie Obowiązku. Obowiązek przeważa nad prawami, wynika to z odpowiedzialności związanej z życiem we wspólnocie począwszy od rodziny, po najbliższą okolice i państwo. Dla nas jest to nie do pomyślenia, ponieważ oznacza ograniczenia osobiste, ale jest to cena za względnie wyższe bezpieczeństwo i szacunek międzyludzki.
Są jeszcze inne kultury, które my jako europejczycy również potępiamy, ale niektóre z nich mają dłuższą i bogatszą historię od naszej, pytanie więc: czy możemy twierdzić, że nasza kultura i nasze prawa człowieka są lepsze od innych? O tym mówi metodologia badawcza zwana relatywizmem kulturowym, ale jeśli ktoś jest zainteresowany, to sięgnie po konkretne źródła.
Jako ostatni punkt mojego nieco długiego posta xD chciałbym wrócić do kwestii wykorzystywania pracowników (obojętnie czy przy plantacji herbaty). Zastanówmy się przez chwilę jak mają się prawa człowieka do naszej szarej rzeczywistości (zwłaszcza polskiej), w której pracownik traktowany jest często jako przedmiot, ustanawia się normy na wycieńczającym poziomie, pracownicy fizyczni rzadko kiedy pracują tylko 8h, w większości fabryk soboty to dni robocze, a ludzi zatrudnia się na umowy-zlecenia; umowy o dzieło lub zwalnia po 1-3 miesiącach.

Na koniec anegdota zasłyszana nie pamiętam gdzie obrazująca różnicę w sposobie myślenia: dlaczego Brytyjczyk nosi maskę higieniczną na twarzy podczas epidemii choroby? Żeby nie zaraził się chorobą od innych. Dlaczego Japończyk robi to samo? Żeby nie zarażać innych.

esential

miesza się cukier i politykę w herbacie ;) faktem jest, że bojkotuje się wielkie korporacje i to zawsze jest dobre.
Swoją drogą anegdota o mleku w herbacie u Anglików. Jedni twierdzą, że to przywilej arystokracji inni (Anglicy), że w ten sposób mogą zneutralizować trucizny jakie Azjaci dodają do herbaty w ramach zemsty za kolonializm.

esential

a tak apropo było już Bostńskie parzenie herbaty

begreen

zrezygnuj z ciuchów a będziesz chadzał nago

jola40

poruszyliście ciekawy temat. Moim zdaniem ciężko jest zrezygnować z wielu rzeczy w imię poprawności politycznej, niestety. To tak jakby zbojkotować nabywanie ropy naftowej od państw arabskich. Wprawdzie herbata ropie nierówna, teoretycznie można się obejść, ale... :-X

zielony_herbaciarz

W moim przypadku taki bojkot raczej nie ma sensu. Uwielbiam chińskie herbaty!