Main Menu
Menu

Show posts

This section allows you to view all posts made by this member. Note that you can only see posts made in areas you currently have access to.

Show posts Menu

Messages - shinmai

#1
Herbaty zielone / Odp: Lung Ching czy Long Jing
09 October, 2013, 18:07:57 PM
Nie ma czegoś takiego jak "najpoprawniejsza" wymowa, bo nie ma jednego języka chińskiego. Ogólnym standardem, opartym na dialekcie pekińskim, jest tzw. język mandaryński. Taki chiński nauczany jest nie tylko w chińskich szkołach, ale też wszędzie poza Chinami. Jak już pisałem wyżej, zgodnie z tym, czego mnie uczono, po mandaryńsku nazwa "Smoczej studni" powinna brzmieć mniej więcej jak "lung dźing" (z prawie niemym "g"). Wydaje mi się, że to samo słyszę na podlinkowanym filmiku.

Chińczycy używają do zapisu mowy własnego pisma - znaków (hànzì, czyt. "handzy") i zazwyczaj wiedzą dobrze, jak je czytać (choćby dlatego, że w szkole uczą się kilku tysięcy znaków). Transkrypcja na alfabet łaciński jest dla nas, żebyśmy jakkolwiek potrafili wymówić chińskie słowa. Robert Tomczyk używa powszechnie przyjętej transkrypcji - pinyin, której odczytywanie również rządzi się paroma zasadami (omówionymi po części np. tutaj: http://kursjezykachinskiego.blogspot.com/2013/03/lekcja-2-pinyin-ii.html). Byłoby pewnie mniej zamieszania, gdyby wszyscy z niej korzystali, w odniesieniu do wielu innych herbat i nie tylko.
#2
Herbaty zielone / Odp: Lung Ching czy Long Jing
09 October, 2013, 16:52:59 PM
QuoteA co do akcentow chinskich, to na pewno zaden z 4 nie zmienia wymowy danego znaku. Zmiana "long" w lung nie wynika z akcentu tylko najpewniej z dialektu. Zaden Chinczyk z Pekinu nie wypowie "long" jako "lung" (w jakiejkolwiek tonacji to powie) ale moze to zrobic mieszkaniec najpradopodobniej Hanzhou.
Znaki diakrytyczne w pinyinie nie wskazują akcentu, tylko tony, które nie mogą mieć wpływu na znak, bo są dodatkową (obok transkrypcji) ilustracją czytania znaku. Nie wiem, skąd pomysł, że ton mógłby zamieniać "long" w "lung", chyba nie ze skojarzenia z polskim "ó"... W chińskim jest mnóstwo homonimów i to właśnie tony pozwalają je jakoś odróżnić, np. long na trzecim tonie (lǒng) oznacza już nie "smoka", a "zbierać" albo "zbliżać się", jeśli jest fonetycznym zapisem znaku 拢. Niestety ta sama sylaba na tym samym tonie może też odsyłać do kilku różnych znaków, a więc znaczyć co innego. Dlatego dłuższy tekst chiński zapisany w samej transkrypcji na alfabet łaciński jest koszmarny do zrozumienia (często nie wiadomo, o jakie znaki chodzi), zaś przy znajomości nawet niewielkiej liczby znaków mamy większe szanse wyłapać jakikolwiek sens.

Rzeczywista wymowa "long" to osobna kwestia i to już zależy od pochodzenia danej osoby (np. mieszkańcy Szanghaju znani są z tego, że mówią jakby seplenili), ale zgodnie z przyjętym standardem mandaryńskiego nauczanego przez lektorów (polskich i chińskich), z którymi miałem styczność, -ong na końcu wyrazu czytamy bardziej jak "-ung". Dla przykładu, słychać to na tym filmiku: http://www.youtube.com/watch?v=RpSCKwNddTA (19s, 1:14, 3:04 etc.). Pozdrawiam :)
#3
Herbaty zielone / Odp: Lung Ching czy Long Jing
07 October, 2013, 19:05:08 PM
Lung Ching i Long Jing to dwa różne zapisy (w alfabecie łacińskim) nazwy słynnej chińskiej zielonej herbaty - "Smoczej studni", jednej i tej samej jeśli chodzi o gatunek, ale dostępnej w wielu wersjach, różniących się jakością, terminem zbiorów czy dokładnym miejscem uprawy. Po chińsku nazwę tę zapisuje się jako 龙井 (pierwszy znak oznacza "smoka", drugi "studnię") lub w piśmie tradycyjnym 龍井 (dodaje się do tego jeszcze znak na herbatę, czyli 茶), a w powszechnie stosowanej dziś transkrypcji pinyin - lóngjǐng (chá). Te kreseczki nad samogłoskami wskazują tony, które choć bardzo ważne w wymowie, zazwyczaj są pomijane w zapisie, więc najczęściej spotykaną nazwą tej herbaty możliwą do odczytania dla przeciętnego mieszkańca Zachodu jest po prostu longjing (ew. Longjing albo Long Jing). Jej przybliżona wymowa to "lung dźing" (z prawie niemym "g"). Z kolei Lung Ching to zapis mniej "standardowy", za to zgodny z niegdyś bardziej popularną transkrypcją Wade'a i Gilesa. Niezależnie od formy zapisu, chodzi o ten sam gatunek herbaty. Oczywiście można dostać ją zarówno w podstawowej (co bynajmniej nie znaczy, że złej!), jak i "mistrzowskiej" jakości, i nie musi mieć to żadnego związku z taką czy inną transkrypcją.
#4
Herbaty na co dzień / Odp: Herbata prasowana Haichao
14 October, 2010, 23:18:36 PM
Quote from: ziomiwan on 13 October, 2010, 23:35:11 PMA gdzież można dostać wspomnianego Lan Gui Ren? Na eherbacie dostępny?
http://www.eherbata.pl/news/herbaciarnia_krakow
#5
Herbaty na co dzień / Odp: Herbata prasowana Haichao
13 October, 2010, 20:11:40 PM
Quote from: ziomiwan on 13 October, 2010, 18:43:21 PMhttp://www.fotoszok.pl/upload/147178bf.jpg
Wygląda mi to na Lan Gui Ren, oolonga zmieszanego z żeń-szeniem. Jest dostępny w Czarce, tyle że "spod lady" ;)
#6
Herbaty pu-erh / Odp: pu erh
27 August, 2010, 23:53:24 PM
Nie jestem specem od pu-erów, ale dla mnie rzecz przedstawia się dość podobnie. Pu-erh może być sheng - 生 (surowy, nieprzetworzony, świeży, ang. raw) albo shou/shu - 熟 (dojrzały, ang. cooked). Dojrzewanie polega na fermentacji nieenzymatycznej, w odpowiednich warunkach (różne mikroorganizmy uwielbiają podwyższoną temperaturę i wilgoć, o czym już wspominano w tym wątku), enzymy natomiast zabija się wcześniej, podobnie jak w przypadku chińskich herbat zielonych, poprzez precyzyjne ugniatanie i podgrzewanie liści w woku. Jako że naturalne dojrzewanie czy leżakowanie jest procesem powolnym i trwa latami, opracowano w latach 70. metodę zwaną wodui - 渥堆, która go imituje i jednocześnie znacznie przyśpiesza - usypuje się herbaciane kopce i w kontrolowany sposób namacza. Efekty takiej sztucznej i zintensyfikowanej fermentacji widać już po paru miesiącach. Najwyżej ceni się, oczywiście, pu-era, któremu pozwolono spokojnie się "zestarzeć" ;) i żeby nie było wątpliwości, czy kupujemy/pijemy "oryginał", czy "imitację", nazwa shou zarezerwowana jest praktycznie, z tego co się orientuję, dla tych pu-erów, które przeszły wodui, "oryginały" określa się po ang. mianem "aged raw pu-erh". Niemniej, chętnie pija się też "młodą" wersję surową (i myślę, że niemałym zaskoczeniem dla osób poznających kolejne rodzaje herbat jest właśnie fakt, że normalnie sprzedaje się i pije różne odmiany pu-era niefermentowanego). W luźnej, nieprasowanej postaci nazywa się to, jak piszesz, maocha - 毛茶. Napar z takich liści jest jasny i bez wątpienia bliższy zielonej herbacie niż odmiana "ciemna", ale wydaje mi się, że lepiej pozostać przy oryginalnym nazewnictwie i nie mówić nawet o "zielonym pu-erze" tylko sheng. Teoretycznie, czysto technicznie rzecz ujmując, młody, świeży pu-erh jest chyba herbatą zieloną, tyle że powstałą z krzewu o innym przeznaczeniu. Ewentualna fermentacja, jaka zachodzi podczas przetwarzania liści, np. więdnięcia, jeszcze przed wrzuceniem ich do woków, jest znikoma i maocha nie powinna różnić się pod tym względem od tradycyjnych chińskich zielonych. Łatwiej za to sklasyfikować shou pu-erh - jako herbatę czarną (tzn. w chińskiej terminologii, u nas przyjęło się określenie "czerwona"), chociaż i tu ponoć niektórzy spierają się, czy nie stworzyć osobnej kategorii dla pu-erów z Yunnanu, po to, by odróżnić je od innych herbat postfermentowanych...
#7
Akcesoria / Odp: Gaiwan - gdzie szukać?
11 July, 2010, 11:50:46 AM
To, że japońskie imbryki mają najczęściej rączkę z boku świadczy o tym, że taka konstrukcja jest tam preferowana, ale nie zmienia to faktu, że kyūsu znaczy po japońsku po prostu "czajnik" czy "mały czajnik", niezależnie od kształtu. Tak więc na owo czerwone naczynko Japończycy powiedzieliby właśnie kyūsu tudzież tiipotto ティーポット (od ang. teapot ;)). Chińska nazwa jest oczywiście inna, pytanie - jaka? Raczej nie gaiwan. Można by pewnie powiedzieć zwyczajnie chahu 茶壺, czyli "czajnik", chociaż istnieje też bardziej precyzyjne określenie takiego naczynka, np. strona http://www.shanshuiteas.com/product.php?subCategoryID=28&productCategoryID=5 podpowiada, że zwie się ono "cebei". Najprawdopodobniej zapisuje się tę nazwę znakami 側杯, co dosłownie znaczyłoby "boczna/bliska/dodatkowa/pomocnicza czarka".

Co do naczyń na gyokuro, to sam używam ceramicznego zestawu autorstwa Petra Novaka, identycznego jak ten: http://www.artkeramika.cz/keramikstudio/galerie/cajovakeramikaPN/DARJEELINK_Set_shora.JPG z tym że mam jedynie "imbryk" i dwie czarki. To, w czym parzę herbatę, nazwałbym shiboridashi, jako że nie ma doklejonego dzióbka i filtra z dziurkami, tylko "ząbki", chociaż z tego, co widziałem na różnych stronach, shiboridashi są bardziej spłaszczonee, za to hōhiny/hōbiny są głębsze, wyższe. Może więc coś pomiedzy? Sam nie wiem. Czesi mają na to sympatyczne określenie "minijapan". Przy okazji, shiboridasu 絞り出す znaczy po jap. "wyciskać". Prawda, że adekwatna nazwa? ;D

Nie wydaje mi się, żeby chiński odpowiednik hōhina/hōbina był kopią japońskiego oryginału, raczej Chińczycy sami wymyślili coś, co wielu mniej cierpliwym osobom ułatwia parzenie. Ciekawi mnie, jak dawno pojawiły się te modyfikacje. Przypuszczam, że nie mają zbyt długiej historii. Podobnie jak wen xiang bei, które przynajmniej sprawiają wrażenie głęboko osadzonych w tradycji i pewnie przy pierwszym zetknięciu się z nimi myślimy, że używano ich od wieków, a mają przecież raptem 30 lat... Nie wiem, czy to naczynie ma osobną chińską nazwę, kiedyś sądziłem, że dla odróżnienia od tradycyjnego gaiwana dobrze jest mówić o nim "gaibei", ale potem gdzieś przeczytałem, że dla samych Chińczyków obie nazwy są niejednokrotnie wymienne. Może drobna różnica polega na tym, że kubka z pokrywką nie nazwiemy gaiwan, a właśnie gaibei. W innym miejscu któs tłumaczył jeszcze, że gaibei to szersza kategoria, tzn. każdy gaiwan jest gaibeiem, ale nie każdy gaibei gaiwanem (zupełnie jak z prostokątem i kwadratem ;D). Podoba mi się "opisowa" definicja - "gaiwan dla opornych".
#8
Herbaty na co dzień / Odp: specjal gunpowder
04 March, 2010, 00:55:30 AM
Mugicha to napój jęczmienny, serwowany na zimno lub na ciepło: http://en.wikipedia.org/wiki/Roasted_barley_tea Google podpowie Ci kilka różnych przepisów na jego przygotowanie ;)
#9
Herbaty zielone / Odp: Herbaty japońskie
02 March, 2010, 23:07:14 PM
Miło mi, że zostałem przywołany jako osoba potencjalnie kompetentna w tej dziedzinie, ale nie mam też wątpliwości, że moje rozeznanie w herbatach jest ledwie wycinkiem wiedzy i wieloletniego doświadczenia p. Sayamy. Dlatego np. o przechowywaniu matchi za wiele nie napiszę :) Mogę dodać, że po wyciągnięciu jej z lodówki (zamrażalnika?) lepiej nie otwierać od razu opakowania, tylko poczekać aż ogrzeje się do temperatury pokojowej. Poza tym pamiętajmy, że nie każda matcha jest wysokiej jakości i występuje również w wersji bardziej nadającej się do wykorzystania w kuchni niż w formalnej ceremonii. Producenci zaś w znacznym stopniu ułatwiają życie matcha-maniakom sprzedając porządniejsze gatunki w małych, 30-40 gramowych puszeczkach, co pozwala zużyć herbatę zanim utraci świeżość. Myślę, że więcej na ten temat mógłby powiedzieć ktoś ze stowarzyszenia Urasenke.
#10
Herbaty dla miłośników / Odp: Niezwykłe nazwy herbat
16 February, 2010, 12:00:00 PM
W Operze chyba nic (przynajmniej w Firefoksie, którego używam, nie trzeba :)), za to w Windowsie musisz zainstalować obsługę znaków wschodnioazjatyckich: http://pl.wikibooks.org/wiki/Aneks/Obs%C5%82uga_znak%C3%B3w_wschodnioazjatyckich W Viście i siódemce powinno być to domyślnie włączone.
#11
Akcesoria / Odp: Ceramika japońska
16 February, 2010, 03:48:46 AM
W czerni doskonale wyraża się prostota, spokój, jest ona zaprzeczeniem wybujałej dekoracyjności. Oddaje istotę estetyki wabi - piękne jest to, co surowe, bezpretensjonalne, niedoskonałe. Taka też jest ceramika raku, delikatnie asymetryczna, ręcznie modelowana, a przez to naturalna. Dlatego tak wysoko ceni się matchawany kuroraku (czarne raku). Poza tym nie wiem, czy na jakimkolwiek innym tle głęboka zieleń matchi odcina się równie wspaniale :) Chociaż przyznaję, że do codziennego picia mniej gęstych ;) herbat zdecydowanie bardziej odpowiednie są czarki z białym lub po prostu jasnym środkiem i nie sądzę, żeby to była odosobniona opinia...
#12
Sencha to najpopularniejsza japońska herbata (80% tamtejszej produkcji). Można ją spotkać pod różnymi postaciami. Po pierwsze, może być - jak wszystko - lepszej i gorszej jakości. Wpływa na to na pewno rejon uprawy, jej rozmiar (a więc i przeznaczenie - dla masowego odbiorcy albo dla bardziej wybrednych konsumentów), metody (np. wyłącznie organiczne) czy czas zbiorów. Po drugie, tak na dobrą sprawę sencha jest bazą dla różnych innych herbat, podobnie jak zresztą gyokuro. Bardziej precyzyjnie taką bazę-półprodukt nazywa się aracha i nieraz znajduje się ona w ofercie sklepów z japońską herbatą, jako jedna z jej odmian. Jest to herbata nieposortowana, w której jedynie zatrzymano utlenianie przy użyciu pary wodnej i którą wysuszono. Składają się na nią wszystkie części listka herbacianego. Na kolejnym etapie produkcji oddziela się listki od łodyżek i dalej przetwarza, aby uzyskać konkretny gatunek, np. kukichę (albo wysokogatunkową karigane, jeśli mamy do czynienia z "materiałem" na gyokuro, z zacienionej plantacji). Po trzecie, owo działanie parą wodną można wydłużyć o kilkadziesiąt sekund (lub skrócić), co ma znaczący wpływ na efekt końcowy. Dlatego często odróżnia się od "zwykłej" senchi fukamushichę (fukamushi senchę), dłużej "parowaną", o pełniejszym, ale i słodszym smaku. Rzadziej spotyka się asamushi senchę, krócej trzymaną na parze (asai - jap. płytki, fukai - głęboki), bardziej tradycyjną, delikatną, z naturalną nutą goryczki w smaku. Ma ładne, długie, niezniszczone parowaniem listki (inaczej niż drobniejsza fukamushicha). Najwięcej sprzedaje się wersji pośredniej.
Chińska sencha, z jaką się dotychczas zetknąłem, była produktem "niepełnowartościowym" - mieszaniną liści o wielu kształtach i rozmiarach. Ich kolor był raczej blady, nieco brunatny, zapach różny - ale pozbawiony świeżości japońskiego oryginału, napar zaś żółtawo-brązowy. Porządna sencha pachnie rześko, niczym wiosenna łąka :) Daje napar intensywnie zielony (fukamushi) lub zielonkawo-żółty (asamushi), ale nigdy brązowy (chyba, że przerobiono ją na hōjichę ;)). Jej liście są naprawdę zielone i dość połyskujące. A jeśli idzie o rzecz najważniejszą (przynajmniej dla mnie), czyli o różnicę w smaku to, biorąc pod uwagę to, co napisałem wyżej, można chyba stwierdzić, że sprowadza się ona w istocie do różnicy pomiędzy chińskimi i japońskimi zielonymi herbatami w ogóle. Nie wiem, jak "podrabia się" w Chinach senchę, ale pijąc ją nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdzieś w głębi - poza tym, że kiepska - jest po prostu właśnie chińska. A trzeba pamiętać, że w Kraju Środka utlenianie zatrzymuje się głównie poprzez ugniatanie liści na rozgrzanym woku - http://www.youtube.com/watch?v=hvhoje2kSVY co odbija się ogromnie na smaku! Nie znaczy to oczywiście, że chińskie zielone herbaty są gorsze, xi hu lung ching czy bi luo chun są przepyszne, ale ewidentnie inne od japońskich. Wydaje mi się, że chińska sencha ma być tanią alternatywą wykorzystywaną przede wszystkim do produkcji herbat z dodatkami. Wobec tego nie należy rzecz jasna oczekiwać po niej jakości właściwej tym herbatom, z których Chiny mogą być dumne.
#13
Tematy luźne / Odp: Ciekawostki
08 February, 2010, 15:21:40 PM
Czajniczek autorstwa Gu Jingzhou pobił ostatnio kolejny rekord. To cacko: http://www.cguardian.com/pic.php?sessioncode=&specialcode=PZ2001322&picid=art91683622 zostało sprzedane na aukcji w Pekinie, w grudniu 2009 r. za... 130 000 dolarów (896 000 yuanów)!
#14
Akcesoria / Odp: Ceramika japońska
12 December, 2009, 20:36:46 PM
Hmm... nie jesteś pierwszą osobą, której nie działa strona Artistic Nippon. Nie wiem, co może być przyczyną, może ustawienia przeglądarki, blokowanie jakichś skryptów... Wklejam oba zdjęcia poniżej:
#15
Akcesoria / Odp: Ceramika japońska
12 December, 2009, 02:23:09 AM
Quote from: mariusz on 10 December, 2009, 23:27:58 PMpodejrzewam że czarki wiązane są z tradycyjnymi metodami picia herbaty, a filiżanki z bardziej zachodnim stylem.
To prawda, tradycyjnie pije się w Japonii herbatę z czarek - yunomi (chociaż czarka to po japońsku także chawan, ale tak określa się raczej z jednej strony większe i szersze czarki wykorzystywane w chanoyu - matchawany, z drugiej miseczki na ryż). Jednak niekoniecznie muszą być one ceramiczne. Równie często korzysta się z czarek porcelanowych. Podobno najlepsza jest porcelana z miejscowości Arita, dostępna np. tu: http://www.artisticnippon.com/product/arita/iroeumekikumonyunomi.html Porcelanowe czarki są z reguły wyższe niż szersze i mają prostą, cylindryczną formę, bez dodatkowych uchwytów. Bardziej eleganckie zwieńczone są za to "pokrywką", która ma wymiar symboliczny - zatrzymując ciepło pozwala gościom się odprężyć i posiedzieć dłużej (http://www.japanesegreenteashops.com/images/600_YPS0071.JPG).
Ale nawet jeśli filiżanki z uszkiem to faktycznie wymysł zachodni, to w dzisiejszej Japonii z pewnością ich nie brakuje, a że Japończycy mają to do siebie, że pożyczają obce pomysły i przerabiają je na własną modłę, nieraz doprowadzając do perfekcji, być może również w tym przypadku udało im się w pewnym sensie "udoskonalić" pierwowzór, dzięki czemu japońskie filiżanki są wyżej cenione niż europejskie. Osobiście za filiżankami nie przepadam i jak dla mnie pasują chyba tylko do kawy albo czekolady (ciekawe, jak wyglądałoby cappucino w czymś takim: http://www.artisticnippon.com/product/arita/kisencs_a.html  ;)).